- Gabi?! Na moją mamusię kochaną, nie wierzę! - jego wielkie łapska zaciskają się na moich ramionach, tworząc coś na wzór uścisku. - Musiałem cię dotknąć, bo już bałem się, że mam zwidy. - zaśmiał się beztrosko. - No proszę, pani Markiewicz we własnej osobie! I zapewne idziesz tam, gdzie ja, co? - uśmiecha się buńczucznie, nie pozwalając na żadne słowo z mojej strony. - Ale o co ja pytam, pewnie, że idziesz! Chociaż w sumie jest też opcja, że idziesz do Kłosa, ale...
- Piotruś, co ty wygadujesz? - w końcu udaje mi się przerwać monolog Pita, prowadzony sam ze sobą.
- To ty nie wiesz, że pięć pięter nad Andrzejem mieszka Karol?! - dziwi się, rozszerzając oczy ze zdumienia. Owa wiadomość zbiła mnie z tropu. - Czyli nie wiesz. - stwierdza środkowy. - Nie wnikam. Chodźmy lepiej na tą imprezę, bo jak widzę - tu wskazuje na papierową paczkę w mych rękach - trunek się nam grzeje. - chichocze, jak dziecko.
- Panie Nowakowski, nic się pan nie zmienił. - mijam go i wchodzę na piętro numer dwa. Zanim nacisnęłam dzwonek, dogonił mnie towarzysz Piotr.
- Oj Gabi, a ty się... to znaczy... twoje kształty się zmieniły. - kto by pomyślał, ze znany wszystkim "Cichy Pit" wcale nie jest oazą spokoju i opanowania. Już mam zaaplikować mu równie ciętą uwagę, gdy nagle otwierają się drzwi. Jednak zamiast właściciela, pojawia się w nich ktoś zupełnie inny.
- A witam towarzystwo pijące! Piotrek, druhu! - nie kto inny, jak Kłos przybija sobie znaną "high five" z Nowakowskim. Po chwili przenosi wzrok na mnie.
- Widzę, że impreza się już zaczęła, skoro ktoś musi wyręczać Wronę w powitaniu gości. - wchodzę mu w paradę, uśmiechając się. Tak, uśmiechając się, bez żadnego podtekstu, czy złośliwości.
Wchodzimy w głąb mieszkania, gdzie słychać już odgłosy głośnych rozmów i stukot butelek.
To jak, Gabrielo Markiewicz, dziś pijesz za błędy młodości?
Kiedy w końcu udało mi się powitać ze se starymi znajomymi, takimi jak: Bartman, Drzyzga, Wiśniewski, a także poznać kolegów Andrzeja z Delecty i Skry, wszyscy zabrali się za świętowanie... no właśnie, czego?
- Ejże, ekipo, ale z jakiej okazji pijemy? - Drzyzga wchodzi mi idealnie w myśl.
- No jak to, Fabcio! Sobota, mecze dopiero za tydzień, wolny wieczór, no i w dodatku, po trzech latach odwiedziła nas Gabrysia! Pijemy panowie, pijemy! - Kłos opanował dyskusję. Zebrani przytaknęli mu gromko i zaczęli rozlewać trunki. I że też jesteś jedyną przedstawicielką płci pięknej w tym gronie!
Po jakimś czasie, może godzinie, może dwóch, temat rozmów zboczył na... mnie.
- No, moglibyście chociaż przedstawić nam, jak poznaliście tą piękną panią... - zaczął Marcin Waliński. Już wiedziałam, że przepadłam.
- Ależ to największa fanka Wrony była, jeszcze za czasów Czewy! - Piotrek podskoczył na kanapie, prawie zrzucając z niej Karola i Fabiana. - Ale nikt nie wie, co ich łączy, albo łączyło... - powiedział konspiracyjnym szeptem.
- Andrzeju, może ty zabierzesz głos w tej sprawie? - Bartman uśmiechnął się cwaniacko. Za to i do śmiechu nie było. Spojrzałam na Wronę, który de facto, robił to samo. Widziałam w jego oczach bezradność, totalną bezradność.
- Wybaczcie mi, ale muszę się przewietrzyć. - powiedziałam i wstałam z miejsca. Zamiast udać się na balkon, skierowałam się na zewnątrz bloku. Oparłam się o maskę swojego samochodu. Rozważałam różne opcje, począwszy od pieszej wycieczki do Częstochowy, na hotelu skończywszy. Nie chciałam wracać na górę. Nie chciałam słuchać domysłów o mnie i środkowym.
To bolało, cholernie bolało. Miłość drwiła ze mnie, odbijałam się od ściany do ściany. Jego jedno spojrzenie, uśmiech, słowo... To wszystko działało na mnie, jak narkotyk. Niestety, powodowało ogromny ból. To nie jest możliwe, że się niczego nie domyśla. Dlaczego tak bardzo boi się powiedzieć cokolwiek w tym temacie?
Tak trudno jest powiedzieć: "nic do ciebie nie czuję"? Zraniłoby, ale dałoby lepszy początek końca. Uwolniłoby mnie od tej pułapki.
Po kilku minutach, moich ramion dotknęły jakieś ciepłe dłonie. Odwróciłam się i stanęłam przodem do... Karola.
- Nie płacz... - powiedział cicho i kciukiem otarł moje mokre policzki. Nawet nie wiem, kiedy pojawiły się na nich łzy. Kłos objął mnie ramieniem i przytulił do siebie. Nie wzbraniałam się.
- Gabi... kochasz Andrzeja? - po chwili odsunął mnie od siebie i spojrzał w oczy. Przymknęłam je, drżąc z zimna, w końcu była październikowa noc. Staliśmy tak w ciszy, przez niezliczone minuty. W końcu się odezwałam.
- Nie chcę go kochać, Karol. - wypowiadam drżącym głosem, a łzy po raz kolejny zwilżają moją twarz.
- Nie chcesz? - pyta ledwo dosłyszalnym głosem.
- Nie chcę. To boli. Wiesz, jak ból rozsadza moje serce, kiedy w jego oczach nie widzę nic? Zero, pustka. Czy wiesz, jak się czuję z tym, że nie mogę porzucić tej pieprzonej miłości i dać ją komuś innemu, komuś, kto na to zasługuje? Ja już sobie z tym nie radzę...
- Może nie próbujesz zakochać się w kimś innym? - po raz kolejny ton jego głosu można porównać do szelestu wiatru. Prawie niedosłyszalny, ale szalenie przejmujący.
- Masz rację... Nie próbuję. - spoglądam w jego bursztynowe oczy. - Nie próbuję... - powtarzam cicho.
Dlaczego jest coraz bliżej? Dlaczego jego wargi znajdują się tak blisko moich? Dlaczego jego dłonie błądzą po moich plecach? Dlaczego zatapia swoje usta w moich? Dlaczego nie protestuję?
Powitajcie Karola.
Zaczęłam znowu pisać ręcznie, w nocy, bo wtedy łatwiej mi się myśli.
Tak, ręka boli, ale jaka satysfakcja, widząc zapisane 2 kartki. :D
Generalnie to... poniedziałek...
UDAWAJMY, ŻE MAMY JESZCZE MIESIĄC WAKACJI, A NAJBLIŻSZY PONIEDZIAŁEK,
TO TYLKO KOLEJNY WOLNY PONIEDZIAŁEK.... Udawajmy, dobrze? :)
Dobra, muszę was zrzucić na ziemię.
Wraz z początkiem szkoły, rozdziały będą dodawane tak, jak dziś, czyli w soboty.
Jedyne, co mnie powstrzymuje przed buntem szkolnym, to mecz 20.09 na żywo. Jeszcze tylko 20 dni!
A wczoraj orły przegrały z Serbami... Cóż, kop w dupę i do przodu, co?
No i mała reklama:
NOWA HISTORIA: www.zranione-wspomnienia.blogspot.com
ZAPRASZAM NA BOHATERÓW!
Bywajcie, kochani. :*